Jakże inne są te perfumy niż te które znamy z tej marki. Chloe kojarzy mi się jakoś nieodparcie z różą. Ona króluje w większości ich perfum. Tutaj nie. Ta kompozycja wydaje się być prosta, niezbyt skomplikowana, a mimo to, a może właśnie dlatego jest tak niebanalna. Jakby pozbawiona słodyczy, chociaż tak nie do końca. Jest bardzo nieliczna, związana przede wszystkim z lasami iglastymi. To sóweczka - występuje w Lasach Lublinieckich i Beskidzie Śląskim. Żywi się gryzoniami niewiele mniejszymi od niej. Ciężko ją spotkać, ale kiedy tylko już się uda, to bez obaw – nie odleci gdzie pieprz rośnie. Człowieka traktuje jak przyjaciela. Wszyscy pamiętamy go z występów w grupie Czerwono - Czarni. Lista utworów: Znamy się tylko z widzenia Bądź dziewczyną z moich marzeń Krajobrazy Trzynastego Mały książe Nie przynoś mi kwiatów dziewczyno Po co ja za Tobą biegam Ej, Sobótka, Sobótka Polskie wiatraki Tajemnica pamiętnika Uśmiechajcie się dziewczęta Byłaś tu Znamy się! / Znamy się tylko z widzenia / A jednak lubimy s Bahasa Melayu Deutsch English Español Français Hungarian Italiano Nederlands Polski Português (Brasil) Română Svenska Türkçe Ελληνικά Български Русский Српски Українська العربية فارسی 日本語 简体中文 한국어 Trubadurzy - Znamy się tylko z widzenia . Aby wykonać tę operację należy się zalogować: Zaloguj się przy użyciu loginu i hasła: Zaloguj. Rejestracja. mos surat ucapan terima kasih untuk kakak osis. Publikacja zawiera popularne utwory idealnie nadające się na przyjęcia rodzinne. Nuty, diagramy, akordy i słowa. Dla średnio-zaawansowanych. Spis utworów: ZNAMY SIĘ TYLKO Z WIDZENIA BĄDZ DZIEWCZYNĄ Z MOICH MARZEŃ KRAJOBRAZY TRZYNASTEGO I , MAŁY KSIĄŻE NIE PRZYNOŚ MI KWIATOÓW DZIEWCZYNO P0 CO JA ZA TOBĄ BIĘGAM EJ, SOBÓTKA, SOBÓTKA POLSKIE WIATRAKI TAJEMNICA PAMIĘTNIKA UŚMIECHAJCIE SIĘ DZIEWCZĘTA BYŁAŚ TU BAW SIĘ LALKAMI SZAŁ BY NIGHT GDZIE SIĘ PODZIAŁY TAMTE PRYWATKI CHAŁUPY WELCOME TU Tytuł: Gdzie się podziały tamte prywatkiOpracowanie: Ryszard PoznakowskiStopień trudności: dla średnio-zaawansowanychInstrument: keyboardNotacja muzyczna: zapis nutowy, akordy, diagramy, słowaWydawnictwo: MarcusFormat: 44 strony, A5, miękka oprawaJęzyk wydania: polski Kolekcja niezapomnianych piosenek z lat 60-tych XX wieku kiedy to niezwykle popularna była muzyka 'big beatowa' - uwielbiana przez młodzież, a krytykowana przez władze PRL-u. Wszystkie piosenki w opracowaniu nutowym na keyboard, z pełnym tekstem oraz akordami z diagramami klawiszowymi i gitarowymi. Spis piosenek: 1. Dziesięć w skali Beauforta 2. Dwudziestolatki3. Gdybyś kochał, hej!4. Jedziemy autostopem5. Kwiaty we włosach6. Niedziela będzie dla nas7. Pożar w Kwaśniewicach8. Medytacje wiejskiego listonosza9. Sen o Warszawie10. Spacer dziką plażą11. Te opolskie dziouchy12. Trzynastego13. Za daleko mieszkasz miły14. Zielona wzgórza nad Soliną15. Znamy się tylko z widzenia Tytuł: Polski Big BeatAutor: różniStopień trudności: dla początkującychInstrument: keyboard, gitaraNotacja muzyczna: zapis nutowy, akordy z diagramami klawiszowymi i gitarowymiWydawnictwo: Studio BisFormat: 40 str., A4, miękka oprawa Język wydania: polskiISBN: 9788363204280 Publikacja zawiera kolekcję największych polskich przebojów z lat 60-tych XX wieku. Wszystkie piosenki w opracowaniu nutowym na keyboard, z pełnym tekstem oraz akordami z diagramami klawiszowymi i gitarowymi. Spis utworów: BO TO SIĘ ZWYKLE TAK ZACZYNA – Bohdan ŁazukaDWUDZIESTOLATKI – Maciej Kossowski z zesp. Czerwono-CzarniDLA CIEBIE MIŁY – Violetta VillasHISTORIA JEDNEJ ZNAJOMOŚCI – Czerwone GitaryJEDZIEMY AUTOSTOPEM – Karin Stanek z zesp. Czerwono-CzarniJESTEŚMY NA WCZASACH – Wojciech MłynarskiJESZCZE POCZEKAJMY – Rena RolskaNIE BĄDŹ NA MNIE TAKI ZŁY – Ada Rusowicz i Niebiesko-CzarniNIGDY WIĘCEJ – Piotr SzczepanikO MNIE SIĘ NIE MARTW – Kasia Sobczyk z zesp. Czerwono-CzarniPOD PAPUGAMI – Czesław Niemen i AkwarelePOWRÓCISZ TU – Irena SantorTAŃCZĄCE EURYDYKI – Anna GermanZIELONE WZGÓRZA NAD SOLINĄ – Wojciech Gąssowski z zesp. TajfunyZNAMY SIĘ TYLKO Z WIDZENIA – Trubadurzy Tytuł: Złote przeboje lata 60-te cz. 4Autor: Włodzimierz SzpotańskiStopień trudności: dla początkującychInstrument: keyboard, gitaraNotacja muzyczna: zapis nutowy, akordy z diagramami klawiszowymi i gitarowymiWydawnictwo: Studio BisFormat: 44 str., A4, miękka oprawa Język wydania: polskiISBN: 9788363204983 Znamy się tylko z widzenia to spełnienie moich marzeń o tym, aby mieć swój własny album w formie papierowej. To kilka lat wkładania pracy i serca w tworzenie. Zamiast chowania w szufladzie - dzielenia się z innymi sprawdzania co się wydarzy. To wielka przygoda. To dowód na to, że warto marzyć i starać się te marzenia jednej strony inspirują mnie "brzydkie" i "niedbałe" prace innych - myślę sobie wtedy, że ważne, aby chcieć, mieć pomysł. Z drugiej - ciągle mam apetyt na więcej, zarówno jeśli chodzi o warsztat, jak i obszary, które chcę jest pierwszą rzeczą w moim życiu, w której tak bardzo sobie zaufałam. Bezcenne jest dla mnie również to, że uwierzyli we mnie inni. Słowami mogę oddać jedynie część wdzięczności i radości, które czuję, a lista osób jest bardzo długa. Chcę jednak choć niektórym z nich podziękować imiennie:P., Beacie Baradziej i Oksanie, Olci, Zuzi i Jasiowi - za czułość i bycie jak rodzina; Ani Hendryx Wójtowicz - za razem i za normalność; Dobrusi - za szczęście i bliskość; Anuli Szandale - za bycie jedną z pierwszych osób, które wzięły moje prace w świat; Sylwii Chutnik - za inspirację, Cwaniary i Babcię Basię: Babci Basi - za rozmowy i chleb domowej roboty; Kasi Sawko - za to, że mogłam robić zwariowane plakaty na ważne tematy i za fajność; Natalii - za listy w czerwonych kopertach; Kasi Kazimierowskiej - za mądrość; Kasi Woźniak-Kajak - za cudowne historie i rozsądek; Oli Żórawskiej - za otwartość i dobre serce; Karolinie Królikowskiej-Grzelak - za twórczą intensywność; Jarkowi Wasilewskiemu - za rozbrajającą bezinteresowność; Iwonie Wojnarowicz i Magdalenie Kępce - za uważność i dzielenie się swoją wiedzą; Beacie Sosnowskiej, Adzie Gójskiej, Ani Bełz, Ewie Witkowskiej, Andzi Paszko - za Dream Team i za to, że dzięki Wam czuję , że się rozwijam; V9 (w szczególności Zrazikowi i Justynie) - za miejsce i kibicowanie mi oraz moim Dziewczynom z Teamu; Centrali - za wydanie tego albumu; Osobom, które zaglądają na życie-na-kreskę - za wzruszenia i poczucie sensu. "Nie ma chyba człowieka, który pisząc w sieci, jest autentyczny i udaje, mniej lub - niewielu jest takich, którzy potrafią się do tego przyznać". Taką właśnie konkluzją Dr Brunet zakończył jeden ze swoich postów. Postanowiłem rozpocząć mój post właśnie od tych słów. Bynajmniej nie dlatego, że się z nimi zgadzam. Nie. Moim zdaniem sprawa naszej wiarygodności w Sieci wcale nie jest taka prosta, ani jednoznaczna, jakby się mogło na pozór wydawać. Ale ten kontrowersyjny cytat stanowi dobry punkt wyjściowy do moich dalszych się tylko z widzeniaA jednak lubimy się trochę... Czy pamiętacie jeszcze ten znany przebój sprzed lat, śpiewany przez zespół Trubadurzy, który zaczynał się właśnie od tych słów? Otóż od pewnego czasu zastanawiam się, czy właśnie te ww. słowa najlepiej nie odzwierciedlają naszych wzajemnych blogowych kontaktów oraz naszej znajomości innych ludzi, poznanych za pomocą blogów. Bo czy można zaryzykować tezę, że znamy się jak przysłowiowe "łyse konie"? Czy specyfika wirtualnych znajomości pozwala na poznanie kogoś "od podszewki"? Trochę zaczynam w to wątpić. Rzecz w tym, że ludzie bardzo często pokazują w necie tylko pewną część swojej prawdziwej natury, tę, która sprawia, że dany człowiek jest postrzegany tak a nie inaczej. Krótko mówiąc, jest to coś w rodzaju kreowania swojego wirtualnego wizerunku. Taka wirtualna autokreacja, świadoma, ale też często nieuświadomiona, może okazać się zupełnie fałszywym tropem, przeszkodą nie do pokonania w odkrywaniu naszej prawdziwej osobowości. Jak bardzo taka wirtualna kreacja bywa mylna w odbiorze, widzimy dopiero w momencie, gdy świadomie lub nieświadomie, taki człowiek pokaże drugą część swojej prawdziwej natury. Wówczas z reguły jesteśmy zaskoczeni, bo już wcześniej zdążyliśmy "zaszufladkować" nowo poznanego człowieka, "wcisnąć go" w pewne dobrze nam już znane, nasze własne "ramy". Dzieje się tak, ponieważ w naszej ocenie drugiego człowieka często idziemy na łatwiznę i lubimy się nawzajem oceniać przede wszystkim po pozorach. A pozory, jak to pozory - często bywają mylne. Oczywiście ww. słowa starego przeboju Trubadurów nie muszą być regułą. Wielu z nas znalazło w necie swoje pokrewne dusze, ludzi z którymi udało się stworzyć parę przyjaciół lub też szczęśliwe związki damsko - męskie. W takich przypadkach ta "druga połówka pomarańczy" okazała się być takim samym człowiekiem, jakiego poznaliśmy w Sieci. Wiem, że są tacy ludzie. I to właśnie oni zadają kłam cytowanym na początku słowom Bruneta. Pisałem już na ten temat w moim poście pt. "Być sobą na blogu" i absolutnie nie zamierzam się wycofywać z moich tez, które tam zawarłem. Ale prawdą jest też, że każdy kij ma dwa końce. Dlatego nie łudźmy się - wielu z nas przy bliższym poznaniu tej drugiej osoby "z przeciwnej strony kabelka" miało okazję srodze się rozczarować. I pewnie jeszcze wielu się rozczaruje. Bo ludzie często nie są tymi, za których się podają. Bywa też, że są przez nas mylnie odbierani. W naszej ocenie drugiego człowieka często decydują jakieś drugorzędne niuanse, rozmaite pozory lub jakieś wyimaginowane walory. W drugim człowieku często znajdujemy nie to, co faktycznie w nim tkwi, ale to, co bardzo byśmy chcieli, aby w nim było. Podświadomie cały czas tego szukamy i nagle wydaje nam się, że właśnie to znaleźliśmy. Ale to nieprawda. To my sami przyporządkowaliśmy tę cechę drugiemu człowiekowi poznanemu w Sieci, a tak naprawdę ten człowiek wcale tej cechy nie posiada. Jest inny niż myślimy. Nie znamy go. Nie, to też nieprawda - znamy go, ale znamy go tylko z widzenia... Jeszcze jedna sprawa - a może rozważany problem jest na tyle uniwersalny, że nie dotyczy wyłącznie świata wirtualnego, lecz w równym stopniu odnosi się także do świata realnego?. Bo czy cytowana na początku teza Bruneta nie ma bezpośredniego przełożenia także do życia w realu? Czy tam zawsze jesteśmy tacy autentyczni i szczerzy? Czy tam często nie gramy pewnych ról wyznaczonych nam przez życie? A jeśli tak, to kiedy jesteśmy najbardziej sobą? A może właśnie najbardziej tutaj - w Sieci, na naszych blogach, będąc anonimowymi? Zwierzając się - czasem w sposób zawoalowany - ze swoich myśli, swoich rozterek, swoich obaw, swoich frustracji? Może więc należy wysnuć akurat przeciwny wniosek niż to sformułował Brunet - że to właśnie w necie jesteśmy najbardziej sobą? Oczywiście - cokolwiek by to miało znaczyć, bo określenie "być sobą" jest w ogóle bardzo mało precyzyjne. A jak to jest Waszym zdaniem? Czy będąc w Sieci jesteśmy prawdziwi, czy sztuczni? Jesteśmy sobą, czy też świadomie/nieświadomie kreujemy tylko nasz wirtualny wizerunek? I wreszcie - jaki jest charakter naszych blogowych znajomości? Znamy się trochę, znamy się całkiem nieźle, czy też znamy się tylko z widzenia?************************ A teraz gruntowna zmiana tematu. Ciekaw jestem, kto z Was zauważył wchodząc tutaj, że w linkach po lewej jakoś pustawo się zrobiło... chodzi o to, że znikły gdzieś linki wiodące do Waszych blogów... No cóż, omawiane linki poznikały ponieważ było tego już całkiem sporo i dlatego zdecydowałem się niedawno utworzyć dla nich specjalny blog tj. moją kosmiczną smurffolinkownię /zapraszam/. Pewnie będziecie nieco zaskoczeni tym, co tam zobaczycie. Zwłaszcza niektórzy, oglądając dobrze sobie znane obrazki... Zatrzymajmy się trochę na tym temacie, bo myślę, że w tym miejscu należy się Wam parę słów wyjaśnienia. Od początku chodziło mi po głowie, aby oprócz Waszych nicków, było coś jeszcze, coś co mi się będzie z Wami kojarzyć. Ponieważ linki wiodą do Was, czyli do konkretnych ludzi, pomyślałem że fajnie by było mieć w mojej linkowni galerię z Waszymi pomniejszonymi portretami, albo przynajmniej jakimiś fantazyjnymi podobiznami. A ponieważ lubię realizować moje szalone koncepcje, więc postanowiłem skopiować bez Waszej wiedzy i bez Waszej zgody pewne obrazki z Waszych blogów, a konkretnie te, które mi się z Wami najbardziej kojarzą. Działając w ten sposób udało mi się pozyskać różne postacie. Czasem Wasze, o ile takie zamieściliście na swoich blogach. Czasem są to postacie innych osób, o ile takie tam znalazłem. A czasem są to fantazyjne malarskie postacie /z obrazów B. Vallejo/, którymi się posłużyłem, bo mi się z Wami w jakiś sposób kojarzą. Zrobiłem to całkiem bezprawnie, wiem. Co mam na swoją obronę? Tylko jedno - wszystkie te pikczerki traktuję trochę jako Wasze ambasady, a więc w moim mniemaniu obowiązuje tu coś na zasadzie wirtualnej eksterytorialności - traktuję je po prostu jako małą cząstkę Waszych blogów na swoim podwórku. Ale to za mało. Myślę, że potrzebuję co najmniej waszego milczącego przyzwolenia na mój niecny uczynek. Dlatego też, jeżeli ktokolwiek z Was wyrazi w komentarzu swój sprzeciw przeciwko bezprawnemu skopiowaniu obrazka z jego bloga lub też zniekształceniu jego wizerunku poprzez zamieszczenie przeze mnie jakiegoś fantazyjnego obrazka, na ten tychmiast taki zawetowany obrazek zostanie przeze mnie stamtąd usunięty, a osoba, której to dotyczy, dostanie ode mnie duże wirtualne pudełko czekoladek na znak przeprosin. Nie chciałbym być posądzony o bezprawne gwałcenie Waszych praw. Co to, to nie Moi Drodzy. Mam jednak nadzieję, że moja kosmiczna smurffolinkownia się Wam spodoba, a moje bezprawne praktyki spotkają się z Waszą aprobatą.************************ Na koniec mam dla Was jeszcze jedno muzyczne wspomnienie. Właśnie dziś mija dwa lata, od kiedy nie ma Go z nami. Jak to dobrze, że zostawił nam przynajmniej swoje nagrania...

znamy się tylko z widzenia nuty